Pokaż język w socialach!

Doskonale wiesz, że komunikacja w social mediach musi być szyta na miarę Twojej grupy docelowej, musi być atrakcyjna wizualnie, zawierać język korzyści, być krótka/długa, okraszona filmem i emotikonami itp. itd. Jak się jednak okazuje, nawet specjaliści od social mediów nie do końca mają świadomość tego, w jaki sposób używać języka jako narzędzia – jakimi prawami się rządzi, jakich błędów nie znosi, jakie korzyści niesie jego poprawne zastosowanie. Sam pomyśl: chciałbyś, by Twojej firmie wytknięto publicznie błąd językowy w przekazie reklamowym? Nie ma co się obrażać na rzeczywistość – czas poznać kilka faktów, które sprawią, że obudzi się w Tobie wewnętrzna facetka od polaka, ale nie ta nawiedzona, tylko ta, dzięki której wzbudzisz szacunek na socialmediowej dzielni.

1. Pośmiejmy się z języka

Jeśli wydaje Ci się, że nikt nie zwraca uwagi na błędy językowe w przekazie reklamowym, to znaczy, że – w odróżnieniu do setek tysięcy polskich internautów – nie znasz poniższych profili (i właśnie teraz jest czas, by to zmienić!):

profile_blog.png

Wielu może tylko pomarzyć, by ich firmowe profile miały takie zasięgi. Co nam te liczby pokazują? Ano to, że jeśli Twój klient lub Twoja firma tam trafią, to dużo, naprawdę dużo osób chętnie pośmieje się z Twoich błędów. Czy nie lepiej, żeby śmiali się z Tobą, a nie z Ciebie? Od 2018 r. zespół pod wodzą sklepu nadwyraz.com i bloga polszczyzna.pl analizuje błędy językowe, które w ciągu roku Polacy popełniają w Internecie (najświeższy: raport „100 najczęstszych błędów językowych w Internecie w 2020 r.”). Jak piszą autorzy, w naszym Internecie błąd jest popełniany co 6 sekund, co daje nam ponad 14 tys. błędów dziennie. Od lat internauci nie mogą zapamiętać, że „na pewno” piszemy rozdzielnie, a „dzień dzisiejszy” jest pleonazmem (czyli tzw. masłem maślanym). I co Ci do tego – zapytasz. To, że najwięcej błedów pojawia się w social mediach: 31,5% na Facebooku, 26% na Twitterze. Czyli to właśnie Ty i inni ludzie branży marketingowo-pijarowej macie realny wpływ na kształtowanie dobrych praktyk językowych. Dlaczego? Dlatego, że pracujesz słowem, a to podstawowy materiał, z którego budujesz świat zwany marką klienta i – być może zabrzmi to okrutnie – nie ma możliwości robić tego dobrze bez umiejętności sprawnego (i poprawnego!) posługiwania się językiem. Oddałbyś swój samochód mechanikowi, który nie potrafi używać klucza francuskiego albo lakiernikowi, który nie odróżnia farby od lakieru? No właśnie.

Twoja marka też ma język!

Już wiesz, że nieumiejętność posługiwania się językiem zalatuje cringem. Teraz, wyposażony w broń zwaną sprawnością językową, możesz przejść do budowania tożsamości językowej marki, czyli tone of voice. Czym jest ToV? To indywidualny język marki, którym komunikuje się z odbiorcą. To rozpoznawalny i identyfikowalny głos, który usłyszany, zawsze zostanie rozpoznany przez swoją grupę docelową. To styl wypowiedzi dopasowany do potrzeb Twojego odbiorcy. Znasz to uczucie, kiedy słyszysz jakiś zwrot i myślisz: Jak bym słyszał XYZ? Tym właśnie jest tone of voice – jest stylem wypowiedzi, wyrazem wartości czy idei marki. Oczywiście, żeby zacząć pracę nad określeniem głosu Twojej marki, musisz mieć gotową strategię marketingową – to dzięki niej określisz, co i w jaki sposób powinieneś mówić do klienta. Jeśli spodziewasz się, że padnie za chwilę przykład wielkiego koncernu gastronomicznego albo marki auta, możesz być spokojny – nie padnie. To oczywiste, że w korporacjach za strategię marketingową i komunikacyjną odpowiadają całe zespoły profesjonalistów, którzy miesiącami mogą skupiać się na opracowaniu tone of voice. Czy da się zrobić to jednak w przypadku małego biznesu? Jasne! Jednym z lepszych przykładów jest łódzki sklep odzieżowy Pan Tu Nie Stał. Już nazwa mówi nam, że będziemy mieć do czynienia z peerelowską spuścizną. I nie bez powodu – twórcy marki wychowywali się w epoce komunizmu, wyrastali w otoczeniu socrealistycznego designu.

pantuniestal_blog.png

Produkty Pan Tu Nie Stał, fot. www.pantuniestal.com

Ina tych odniesieniach oparli nie tylko wizualną stronę swoich produktów, ale także codzienną komunikację z otoczeniem. Korzystają z tone of voice w wielu punktach styku z odbiorcą: na ich metkach znajdziesz napisy m.in. „Dla zdrowych i chorych”, „Serwus” czy „Pan Tu Nie Stał szansą dla Twojej sylwetki”, a opakowania produktów są opatrzone hasłami w stylu „Z Łodzi – to takie miasto w Polsce”, „Kreacja praktyczna i elegancka” czy „Zwiększa Twoją widoczność, a więc także Twoje bezpieczeństwo”. Gdzie jeszcze słychać wyraźny tone of voice? Możesz sprawdzić komunikację m.in. RISK Made in Warsaw, Mailchimp czy gdańskiej knajpy House of Seitan.

ELEMENTY TONE OF VOICE

  • Zaprzyjaźnij się ze strategią marketingową i personami;
  • Wybierz styl wypowiedzi: formalny, potoczny, stylizowany na np. staropolski lub urzędowy?
  • Język polski, obcy, może mieszany?
  • Wybierz osobę, w której Twoja marka się wypowiada (ja czy my?)
  • Czy marka jest personifikowana, czy pod komunikatami np. podpisują się konkretni pracownicy?
  • Ustal zwroty/konstrukcje językowe, którymi będziesz się posługiwać (specyficzne powiedzenia, wyrazy);
  • Chcesz posługiwać się humorem czy będziesz komunikować się poważnie?

pantuniestal2_blog.png

Produkty Pan Tu Nie Stał, fot. www.pantuniestal.com